Oj, długo mnie nie było na blogu, a wszystko z dwóch powodów: pierwszy to zapalenie stawu w nadgarstku, co skutkowało odłożeniem szycia na bok (zepsuła się prawa ręka, a ja praworęczna jestem :), a drugi to ferie w Austrii. Ten drugi powód zdecydowanie przyjemniejszy był i na pewno mocno relaksujący. Troszkę czasu spędziłam na nartach, ale sporo na spacerach i podglądaniu tyrolskich domów i ich dekoracji. Czasem zimowe, czasem wiosenne, ale zawsze miłe dla przechodnia...
A i takie zdarzały się sielskie obrazki..
Zaraz po powrocie zabrałam się za kończenie mojej różowej Tildy. Zostały tylko skrzydełka i niedługo pojawi się w nowym poście :)
Ten młyn pamiętam:). I zimę z korytarzami wycinanymi w śniegu...
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny:) Piękne dekoracje na zdjęciach:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńale klimatycznie
OdpowiedzUsuńWow no istna idylla! Piękny widok!
OdpowiedzUsuńpozdrowionka:)
Rzeczywiście, było tam przepięknie! :)
OdpowiedzUsuń